Oj, nie jestem zgorzkniałą babą, która po kilku latach małżeństwa zatraciła już ten romantyczny fragment swojej natury. Wbrew przeciwnie. Z biegiem lat bardziej dojrzale podchodzę do tematu i osiągnęłam już etap, w którym wychodzi się z założenia, że nasze uczucia nie potrzebują swojego święta żeby je celebrować. Bo czy kwiaty otrzymane bez okazji nie pachną ciekawiej? Czy wolny czas, wysupłany w połowie tygodnia na wspólny spacer nie cieszy bardziej?
Życzę wszystkim, żeby Wasze serducha były 'gorące' codziennie,
przez okrągły rok, a drobne oznaki sympatii nie były wymuszane
tylko tą konkretną datą w kalendarzu. ;)
Basia B.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz