poniedziałek, 30 marca 2015

Jaja w serwetkach w romantycznym kadrze




Zachciało mi się. Pastelowych i romantycznych dekoracji świątecznych, w trochę przesłodzonej scenerii. Motywów kwiatowych na wszystkim, różu w każdym odcieniu, ręcznie ozdabianych jaj i sesji przedświątecznej z nimi w roli głównej.

Na co dzień nie jestem romantyczką. No może taką 'trochę', ale we współczesnym wydaniu. Nie potrzebuję świec do kolacji i kadzidełek do seksu, by wprawić się w romantyczny nastrój, za to roztkliwiają mnie kwiaty bez przybrania, ptaki ćwiergolące o poranku i dzieci w reklamie mleka modyfikowanego. No co zrobić... :) 






W ubiegłym roku inaczej ozdabiałam jaja, w tym wybrałam znacznie mniej czasochłonny sposób, za to równie ciekawy, naturalny i dający dziesiątki możliwości stylistycznych. 
(bo ile wzorów serwetek, tyle możliwości:) 





Jajka ozdabiane serwetkami
(bez użycia kleju)

Potrzebne będą: 

- jaja (w moim przypadku to jaja styropianowe, ale równie dobrze sprawdzi się każde inne)

- białko jaja kurzego, w roli kleju idealnego

- serwetki, a konkretnie ich pierwsza zadrukowana wzorem warstwa

- pędzelek z niezbyt długim włosiem


Po przyłożeniu serwetki do jaja, smarujemy ją białkiem. Delikatnie by jej nie uszkodzić i tylko tyle, by namokła i ładnie przylgnęła do naszego jajka. 
Po wyschnięciu ładnie twardnieje i jeśli ktoś ma ochotę, może dodatkowo swoją pracę zabezpieczyć chociażby lakierem bezbarwnym, ale nie jest to konieczne (zwłaszcza jeśli to prawdziwe jajo i czeka na zjedzenie podczas wielkanocnego śniadanka) :D

Serwetki z powtarzalnymi wzorami graficznymi (takie jak np. te turkusowe) są trudniejsze do wykonania. Wzór należy starannie dopasować na miejscu łączenia, i bardzo uważać, by łączone części serwetki na siebie nie nachodziły. Ja poległam. :) 
Zdecydowanie łatwiej nakłada się wzory nieregularne i cieniowane kolorami, wtedy nawet warstwa na warstwie i pewne niedoskonałości nie rażą.  




Dzisiaj zaczynamy ważny tydzień. Tydzień przeznaczony nie tylko dla przedświątecznych przygotowań w naszych domach, ale również tydzień refleksji i zadumy dla duszy. 
Wielki Tydzień.
Wykorzystajmy go dobrze, nie tylko na wymiatanie kotów spod mebli. 


Pozdrawiam Was serdecznie!

Basia




sobota, 21 marca 2015

Zarządziłam Fuzję

Witajcie!

Po półtora roku waletowania w sypialni rodziców, po wieczornych przytulaskach, po nocnym wymuszaniu własnych centymetrów w łóżku małżeńskim, i po związanych z tym wymuszaniem migracjach tatusia na kanapę w livingroomie - zarządziłam fuzję. 
Nie pokoi - No way! Póki co, sypialni nie oddam. 
Przerzucam jedynie Myszaczka z całym jego początkowym dobytkiem za ścianę, do starszej siostry. Niech teraz ona wstaje i głaszcze po główce gdy śnią się koszmary. :) 
No dobra, trochę się zagalopowałam, bo siostra to trzy i pół latka, która zazwyczaj śpi tak twardo, że prędzej ja zrobię kilka nocnych kursów po mieszkaniu, niż ona otworzy oko na rozbudzonego brata. Jednak cieszy mnie, że dojrzałam do decyzji, by trochę usamodzielnić mojego małego mężczyznę, wszak okres nocnego karmienia, mamy już dawno za sobą. 
Niech więc ma własny kąt i otwarte łóżeczko w pokoju dziecięcym, a nie w sypialni rodziców, co by mi ciepła klucha nie rosła przy pustym już cycku. 
A na wieczorne przytulaski i tak zawsze znajdzie się czas. :)


źródła: a / b / c

Ku rozpaczy tatusia nie ograniczyłam się do samego przeniesienia łóżeczka, 
ale o tym innym razem. Jak i o kilku dylematach przy urządzaniu pokoju o powierzchni 9m2 dla rodzeństwa obojga płci. :)  Prace wykończeniowe trwają. 
Powyżej zajawka tego co podoba się mamusi, a potem będziecie mogli zweryfikować to z tym, co podoba się moim dzieciom. :P  

Spokojnej niedzieli Wam życzę!
Basia


piątek, 13 marca 2015

Black or White ?


Witajcie! 

Dzisiaj trochę o trudnych decyzjach, o życiowych rozterkach będzie. Nie z poziomu czy biała szyneczka czy sucha krakowska na kanapkę, ale z tych cięższych. Tych zaprzątających myśli godzinami i mogących zaważyć na naszym dalszym losie. Dlaczego jednym, podejmowanie trudnych decyzji przychodzi naturalnie i nadzwyczaj łatwo, a inni męczą się bijąc z myślami, wiją niczym w bólach porodowych, by w rezultacie odroczyć ostateczną decyzję na Świętego Nigdy? Czy u tych pierwszych wynika to z głupoty, albo ładniej to ujmując, z braku świadomości konsekwencji własnych czynów, czy raczej z wrodzonego optymizmu 
i życiowej dewizy -  'Nigdy nie ma tak źle, żeby nie mogło być gorzej'
Czy Ci ostrożni i zapobiegawczy, tak bardzo zapobiegają ryzyku w swoim życiu, że nie robią nic? Gdzie leży granica pomiędzy rozsądną analizą wszystkich ZA i PRZECIW, 
a paraliżującym strachem przed zmianami? 

Sporo pytań dzisiaj zadałam, ale każdy z nas na pewno stał kiedyś w obliczu ważnych decyzji. Każdy ważył sedno sprawy słuchając rozsądku rozumu i emocji serca. I jak ten fan tenisa na meczu, kręcił głową słuchając przedstawicieli nieba i piekła siedzących na ramieniu. 
Gdzie każdy niby chciał pomóc, a wcale nie ułatwiał. 
Gdzie 'przemyśl to jeszcze raz, zastanów się dobrze', niemal skutecznie 
było forsowane przez 'jest ryzyko - jest przyjemność'. :)





Nasza codzienność to nieustanne decyzje. I chociaż niejednokrotnie boleśnie odczuwamy konsekwencje tych błędnie podjętych, to własnie one uczą nas najwięcej. 
Uodparniają na porażki i wywlekają poprawne wnioski. 

W życiu nic nie jest czarne albo białe, a cała paleta szarości pomiędzy sprawia, 
że podejmowanie większości decyzji jest tak cholernie trudne.  


Basia




poniedziałek, 9 marca 2015

Pastelowe kadry salonowe i pudełka na drobiazgi (diy)



HELLO ! :)

Pamiętacie jak prezentował się mój salonowy kącik przykanapowy w zimowe, 
późne popołudnie? (klik) Dzisiaj już w zdecydowanie bardziej odświeżonej odsłonie. Wiosennej i pastelowej. Lekkiej i zielonej od ciętych kwiatów. Pachnącej optymizmem, nadchodzącym wraz z pierwszym, bardziej wścibskim, marcowym słońcem. Zaglądającym głębiej, nie akceptującym wymęczonych poduszek z rogaczami i grubo plecionych pledów. 
Łaknę kolorów. Napawają mnie optymizmem. Nie dopuszczają wiosennego zmęczenia. Energetyzują codzienność...






Przy okazji zmajstrowałam sobie boxy na pierdołki, z pudełek po gratisach dla dziecków, będących konsekwencją wypełnienia na porodówce kilku kuponów z niebieskiego pudełka. 
A że solidne - zachomikowałam i mam. 
Do tego trochę ozdobnego papieru pakowego, albo okleiny samoprzylepnej, kilka dodatkowych akcesoriów. ...klej, sznurek, wyobraźnia... 





Lubię takie niewymagające specjalnych zdolności, dekoracyjne i praktyczne jednocześnie dupsidła. Co to stoją i łapią kurz, ale cieszą oko, i oprócz dodatkowego miejsca do przechowywania drobiazgów, dają satysfakcję z 'wykonania własnego'. :)





Nie mdli Was jeszcze od tych pasteli? :)
Mam nadzieję że jesteście odporni, bo okres Wielkanocy dopiero przed nami, 
a ja jeszcze nie skończyłam. :D

Pozdrowienia ! ...kolorowe, marcowe i bardzo pozytywne.

Basia




piątek, 6 marca 2015

Wiosenne tekstylia



Witajcie!

Zawsze gdy na kalendarzu jest marzec, koty szaleją, a dzień kobiet zbliża się wielkimi krokami, czuję już wyraźnie nadchodzącą wiosnę. Zaczynam szaleć, no bo jeśli koty mogą, 
to dlaczego ja nie mogę. :) Czuję że mogłabym zmieniać, przestawiać, 
malować i handmade-ować na wszystkich frontach. Remontować, urządzać, albo przynajmniej przeprowadzać generalne, wiosenne porządki. 

Póki co wyszperałam z szafy moje wiosenne podusie i poszewki, i stwierdziłam,
 że tak wdzięczy pastelowy zestaw, zasługuje na swoją własną wiosenną sesję. :) 






... i nawet jeśli za wieloma oknami panuje jeszcze Pani zima, 
to ja już w serduchu mam wiosnę. Wybudziłam się z zimowego 'uśpienia' i czuję, 
że wraz z pierwszym wiosennym wiaterkiem nadeszła ta fajna, pozytywna energia. :)


POZDRAWIAM WAS SERDECZNIE !





środa, 4 marca 2015

Find happiness in the simplest of things



Moja ciotka zawsze mawiała - "kiedyś było biednie ale wesoło..."

Z czego to wynika, że obecnie mając tak wiele, tak niewielu jest szczęśliwych? 
Problemy przytłaczają, narzekaniom nie ma końca... 
Jak to jest, że kiedyś dzieciaki tygodniami bawiły się procą z patyka i gumki, 
nieopatrzoną logiem Fisher Price'a, i wcale im to nie przeszkadzało, 
a teraz toną w markowych zabawkach, których nawet nie szanują? 
Jak to jest, że mając tak dużo, ciągle chcemy więcej, zamiast dostrzegać i doceniać to co jest? 

Dlaczego kiedyś ludzie uśmiechali się do siebie na ulicach, sąsiedzi się znali, pani w warzywniaku pytała o samopoczucie, a młodzież zauważała ciężarne w komunikacji miejskiej, a teraz tak trudno o 'przepraszam', gdy ktoś potraci Cię w tłumie?   

To nie są pytania retoryczne.




Z całą pewnością świat kręci się szybciej niż kiedyś. Żyje się intensywniej. Dajemy z siebie więcej, oczekujemy więcej. Tylko mam wrażenie, że w całym tym szaleństwie brakuje nam czasu by celebrować codzienność. Tak łatwo jest przegapić małe szczęścia. Tak łatwo zlekceważyć drobne przyjemności jakie serwuje nam każdy dzień. 

Nauczmy się odnajdywać radość w małych rzeczach, 
a będziemy szczęśliwszymi ludźmi.


B.