poniedziałek, 27 stycznia 2014

Młodszy braciszek

W ubiegłym roku, mniej więcej o tej samej porze, dowiedziałam się że po raz drugi zostanę mamą, tatuś po raz drugi tatusiem, a moja mała Pchełka będzie miała młodsze rodzeństwo. Ta informacja sprawiła, że rok 2013 był dla nas przełomowy. Na jesień nie tylko pojawił się nowy członek rodzinki, ale również na chwilę przed jego narodzinami wprowadziliśmy się do nowego, większego mieszkania.


Wcześniej długo szukałam, wybrzydzałam i kręciłam nosem, ale gdy w brzuszku zaczęła rosnąć fasolka, moja potrzeba uwicia gniazdka o odpowiednim metrażu, urosła do rangi priorytetu. Moje działania przybrały na intensywności i JEST!! - wymarzone, wytęsknione, większe M.
O związanych z tym formalnościach, stresach i remontowych poczynaniach szalonej 'ciężarówki' pewnie jeszcze coś kiedyś wspomnę, a dzisiaj przedstawię Wam jedynie stan osobowy mojej rodzinki.
Tak więc...
jest Pchełka - dumna starsza siostra, która ma 2,5 roku i niezdiagnozowane ADHD, :)
jest Myszaczek - uśmiechnięty, kudłaty chłopczyk, któremu leci już czwarty miesiąc,
jest Pan A. - zwany dalej Tatusiem (swoją drogą, też tak macie drogie Mamy, że z dniem pojawienia się pierwszego dziecka, Tatuś traci 'prawo' do korzystania ze swojego imienia czy też statusu 'mąż' i jest 'tatusiem' dla wszystkich łącznie z Wami? :)
i jest też moja skromna osoba.
Urządzanie pokoju dziecięcego to istna frajda, ale jak na razie Myszaczek dostał tylko kącik w sypialni rodziców, więc pole do popisu było odpowiednio mniejsze.



tak wiem, kolor ścian nie jest zbyt oryginalny jak na małego mężczyznę, ale na swoją obronę mam tylko to, jak już wspominałam, że Myszaczek tylko przejściowo jest w naszej sypialni, którą z zamysłem chciałabym urządzić w marynistycznym klimacie, i stąd ten błękit. 
Pomimo to, zdecydowanie bardziej jestem zwolennikiem neutralnej kolorystyki aniżeli szufladkowania dzieci pod kątem płci i kolorów. Na szczęście te czasy mamy już za sobą.


Jeszcze wiele tygodni upłynie zanim mój mały Skarbik 'zamieszka' w swoim pokoju, a sypialnia zostanie w pełni ukończona i zyska więcej prywatności ku uciesze rodziców, ale jak na razie zdążyłam polubić już poszarpane noce i gaworzenie o poranku. :)


A tak z innej beczki... Pamiętacie moje hiacynty? 
Jeden z nich również powinien wystąpić w tym poście, bo też ma młodszego brata ;)


Wszystkie bogato obrodziły kwiatuszkami i pachną nieziemsko. Żałuję, że bloger nie ma opcji przekazywania czytelnikom zapachu, bo chętnie podzieliłabym się nim z Wami. Albo lepiej nie... taka opcja byłaby zgubna dla mojej wagi po przeglądaniu blogów kulinarnych. ;) Ps: pozdrawiam wszystkie kulinarnie utalentowane blogujące babeczki!

...i resztę świata też!
Basia B.

sobota, 18 stycznia 2014

Co kryje wnętrze babeczki

Tytułowa babeczka to żona i mama. To osoba cierpiącą na syndrom niecierpliwych rączek i chroniczny brak czasu. Tytułowa babeczka to JA. Mam na imię Basia i w myśl zasady "brakuje Ci czasu to znajdź sobie dodatkowe zajęcie" zaczęłam pisać bloga. ;)

Fotograf ze mnie nieszczególny, dekorator wnętrz też niekoniecznie, więc musicie mi wybaczyć amatorszczyznę, a ja dołożę wszelkich starań, żeby to, co Wam będę 'serwować' było zjadliwe i strawne :)  Mimo tych ułomności chciałabym podzielić się z Wami częścią mojego świata. Otaczającą rzeczywistością - widzianą moimi oczami,  Domem - który tworzę z moją rodziną, a który urządzam własnymi rękami, a jak czasem coś tymi rękami stworzę, chciałabym Wam to przedstawić dla inspiracji lub chociażby dla konstruktywnej krytyki.
Lubię interesujących ludzi, ciekawe wnętrza i przedmioty z duszą. Lubię gdy rzeczy, które mnie otaczają są nie tylko ładne, ale również na skutek dłuższego przebywania ze mną nabierają indywidualnego charakteru. Nie wiem tylko, czy one też to lubią. :)

A skoro już mowa o tym co ładne, to pokażę Wam co przyniosłam wczoraj do domu. Za oknem ponura mgła, a w domu zagościła odrobina wiosny.


Jak znajdę dziś chwilkę to muszę je przesadzić i zrobić w pokoju kącik dla tej wczesno-wiosennej aranżacji. Już nie mogę się doczekać aż przywdzieją swoje kolorowe sukienki. Ja wiem w jakim kolorze zakwitną, a Wy zgadniecie? :)  

Pozdrawiam cieplutko,
Basia B.

piątek, 17 stycznia 2014

Na początku był chaos...

...i tak właściwie się czuję. Nie bardzo wiem jak się poruszać po własnym blogu i nie świadczy to o mnie zbyt dobrze. Ale co tam - 'cierp ciało jak Ci się chciało'! ;) Początki nie zawsze są łatwe. Dajcie mi chwilę to się ogarnę...

Teraz jest chyba dobry czas, by zacząć pisać. Początek roku, początek nowego rozdziału, czysta, niezapisana karta... A do tego styczeń to miesiąc moich urodzin i oczywiście karnawał, więc odrobina szaleństwa nie zawadzi.

Dla mnie będzie to kropka nad 'i' codzienności, dziennik który zwiąże w supełek moje poczynania. I jeśli kiedyś, dzięki Wam będę mogła nazwać to miejsce blogiem, będzie mi niezmiernie miło, jeśli nie, przechowam go w 'szufladzie', a posty będę zaczynała od 'Dear Diary'. :) 

START !