środa, 24 lutego 2016

sroki i ich ogony



W ten rok weszłam z silną potrzebą rozwoju osobistego. Być może to pierwsze symptomy przeładowania po wielu latach pracy w tym samym miejscu, na tym samym stanowisku, obracając się wśród tych samych ludzi. A może po prostu to takie bardziej ambitne zamknięcie etapu niemowlęco-pieluchowego moich dzieci. Tak czy siak czuję, że muszę iść do przodu. Wchodzić tam, gdzie mnie jeszcze nie było. Widzieć szerszą perspektywę. 
Dbać o rozwój osobisty i swoją trzydziestoparoletnią psychikę, bo jedną mam, 
a szkoda by było, aby utknęła gdzieś pomiędzy etatową papierologią a zmywaniem garów. 
...i z tą oto złotą myślą zapisaną z tyłu głowy, trafiłam na warsztaty fotograficzne organizowane przez Borrówkę. Właściwie, to udział w nich sprezentował mi odpowiednio ukierunkowany małżonek. Z resztą nie od wczoraj uważam, że prezenty, nazwijmy je roboczo usługowe, są świetnym pomysłem (zaraz po hend-mejdowych oczywiście). ;) 
...a jak jeszcze są spójne z zainteresowaniami - bajka! :) 




Podczas jednodniowych zajęć, w bardzo kreatywnej atmosferze, Fotograf Janina Tyńska 
w niezwykle przystępny sposób przekazywała nam, jak przekonać swój aparat by z nami współpracował, a efekty tej współpracy zachwycały. Szczerze mówiąc mam niedosyt, bo poza całą przekazaną wiedzą podstawową, wzbudziła we mnie również apetyt na bardziej zaawansowane tajniki swojej pracy z aparatem.
Ale przecież o to w warsztatach chodzi, by zarażać innych swoją pasją i dzielić wiedzą. :)
Chętnie się jeszcze poddam 'zarażaniu', a z tego co wiem dziewczyny szykują jeszcze kilka ciekawych tematów do przerobienia. A jeśli ktoś chce się wreszcie przełączyć z automatu na manuala jak ja, to już w najbliższą sobotę kolejne warsztaty




Ja póki co, przepraszam się również z maszyną do szycia, siedzę w swoich ukochanych kamykach, i poważnie rozważam doszkolenie z zakresu renowacji mebli. 
Więc jak sami widzicie, zamierzam ciągnąć za ogon wszystkie sroki naraz. A jak! :P

Pozdrowienia Kochani,
Basia




niedziela, 17 stycznia 2016

Czas...




Czas. Łakną go szczęśliwi, pożądają zapracowani. Przeklinają cierpiący i portierzy na nockach. W rezultacie nikt nie dostaje tego czego chce, bo ten płynie własnym tempem,
 nie zważając na potrzeby jednostek. Wąsaty zegar kpi sobie z naszego kolejnego spóźnienia, 
a kalendarz traci kolejne kartki, niczym drzewo liście późną jesienią. 
...i tak kręci się matka Ziemia. Noc z dniem w ciągłej pogoni nie dają marginesu błędu,
 na trochę dłuższy niż zwykle sen. Dlatego uczę się szanować każdą jego składową. Skrupulatnie planuję dnie, celebruję godziny. Jeśli trzeba zarywam nocki, gdy mam ochotę zwalniam przy popołudniowej kawie. Tu nie ma miejsca na pomyłki, żadna z minionych minut już nie wróci. Nikt nie cofnie nam pilotem cudownych chwil, 
nie wykasuje też feralnego dnia. To nie egzamin z matmy, tu nie ma miejsca na poprawki.

Owocna współpraca z uciekającym czasem to ciągłe kompromisy. Obyśmy zawsze wybierali dobrze. Oby kac, po utraconych chwilach nie marnował kolejnych. 
Tego Wam i sobie życzę, z okazji drugich urodzin bloga. :) 






Dzisiaj mijają dwa latka, odkąd nakreśliłam tu pierwsze słowa. Zleciało jak strzał 
z przysłowiowego bicza. Nie wiem kiedy. To tylko dowód na to, że nadal jeszcze nie do końca panuję nad uciekającymi dniami.  Mimo to, cieszę się, że pomimo utraconej systematyczności nadal mi się chce. Utraconej, bo ciągle wybieram. I poza stale plasującą się na pierwszym miejscu rodziną, znajduję również miejsce na pasje i spełnianie marzeń.
Ale o tym już niebawem.

Świeczki wypaliłam, babeczkę pochłonęłam i powiem Wam, 
że wnętrze miała całkiem przyzwoite. ;) 

Buziaki
Basia 



czwartek, 31 grudnia 2015

w szampańskim nastroju




To już ostatni dzień tego roku. Ostatnie godziny. Więc przyszedł też czas na ostatni post. 
Kilka ciepłych słów. Życzących najlepszego. ...i standardowo spełnienia marzeń. 
Bo przecież to one kreują naszą codzienność, nakreślają cele. 
Kochani, nie będę oryginalna i jak zawsze życzę Wam, aby nadchodzący rok 
był lepszy od obecnego. ;)

Happy New Year !!





Szampańskiej zabawy sylwestrowej Kochani ! :)


Basia








środa, 30 grudnia 2015

Salonowy poświąteczny misz-masz



Witajcie Kochani.

Dzisiaj przybywam do Was z garścią świątecznych kadrów. Tych po wigilijnych, lub tych 
przed sylwestrowych jak kto woli. To tylko kilka dni pomiędzy jednym a drugim, a tak bardzo potrzebnych, by odpocząć po napiętym terminarzu świątecznych spotkań. 
Jest spokojniej, luźniej. Mimo że pracuję, mam wrażenie, że nikt poza mną tego nie robi. 
i tak jak co dzień odpalam radio, i po raz dziesiąty mogę słuchać kawałka o reniferze 
z czerwonym nosem. Na drogach prawie pusto, telefon w biurze milczy. 
Ludzie funkcjonują na zwolnionych obrotach i jakoś częściej się uśmiechają. Mają czas...
Może to zasługa spożytego w nadmiarze świątecznego ponczu, a może faktu, że ich jedynym dylematem teraz, jest wybór sylwestrowej kreacji.
Nie istotne, mi to nie przeszkadza.






...no i te świąteczne piżamowe poranki. Mogę się tak snuć po domu do południa. 
Bez celu. Ocierać się o futryny jak kot. Z kawą w ręku. Podglądając dzieciaki. 
i w sumie dobrze, że stoję po drugiej stronie obiektywu, przynajmniej nie jesteście skazani 
na widok mojej osoby saute, w o dużo za dużej różowej piżamie. :P 






Bardzo chciałam Wam podziękować za wszystkie świąteczne życzenia, które pojawiły się tutaj na blogu i na mojej skrzynce. Za pamięć i wszelkie przejawy sympatii, jakie od Was dostaję. Nie muszę chyba mówić, że cieszy mnie każdy, nawet najmniejszy sygnał, 
że ktoś tutaj jest, że czyta, ogląda, zostawia ślad. Dzięki wielkie. :* 

Basia






piątek, 25 grudnia 2015

Wigilia w pełni...




Kochani, 
tej szczególnej nocy, przy pełni księżyca można by rzec, 
chciałabym się podzielić z Wami (wirtualnym) opłatkiem, 
i z całego serca, życzyć Wam cudownych Świąt.

Wyczekiwanych z naiwnością dziecka, przeżywanych świadomie i dojrzale.

Życzę Wam, by przy świątecznym stole gościła miłość, radość, 
empatia i duuużo uśmiechu. ...i pamiętajcie, że najważniejsi są ludzie. 
W samotności, choinka nie ma tego blasku, a ryba nie smakuje najlepiej.






Odpoczywajcie, dzielcie się częścią siebie, i radujcie się, bo to najpiękniejsze święta w roku. (pomimo, że coraz częściej brakuje im białego puchu) 

Dla wszystkich czytelników stałych i tych zupełnie nowych - wielki świąteczny buziak. 
Dziękuję że jesteście. :*

Basia






środa, 4 listopada 2015

...bo jesienią jest bardziej nostalgicznie




Gdy wiatr przestaje orzeźwiać, a zaczyna zrywać kapelusze z głów, deszcz nie nawadnia 
a chłodzi, a słońce to 'towar' deficytowy, to oznacza tylko jedno - jesień w pełni. 
Rzadziej wtedy wystawiam nos z domu. Po cofnięciu wskazówek zegara jakoś tak sennie się zrobiło, leniwie. Wieczory sprzyjają nadrabianiu książkowych zaległości, i w domu częściej parzy się herbatę. Tylko po co? Przecież i tak częściej niż zwykle wlepiam wzrok 
w zadrukowane karty książki, uciekając myślami zupełnie gdzieś indziej, a moim ulubionym przedmiotem jest korkociąg. 
Mimo to lubię jesień za kolory. Za oszronione poranki i całkiem przyjemne południa. 
Za szeleszczące chodniki, i za długie wieczory z książką (przeczytaną bądź nie). 
Za kuchnię bardziej kolorowa i aromatyczną, bo rozgrzewa, i za garderobę grubiej plecioną, która w cudownie naturalny sposób ukrywa kobiece kompleksy. 




I w domu jakoś tak chętniej wyzbywam się kolorów, na rzecz wszechogarniającego vintage. Pastele wyparłam kolorami ziemi, a energetyczne letnie dekoracje zamieniam na dary jesieni, zdjęcia w sepii i grubo plecione koce. I mierzę się się z przemyśleniami ... 
...bo jesienią jest tak jakoś bardziej nostalgicznie.

A Wy za co lubicie jesień? 

B.


wtorek, 6 października 2015

Dużo ciepla w industrialnej scenerii



Witajcie!

Wrocławskie Kontury już za nami. W miniony weekend, Browar Mieszczański przy Hubskiej, wypełnił po brzegi dobry design, uśmiech utalentowanych, młodych ludzi, wyrażających się 
w najróżniejszych formach sztuki użytkowej oraz zapach dobrej kawy. 
W tej cudownie surowej scenerii, odnalazłam sporo ciepła. W drewnie, tekstyliach, 
a przede wszystkim w ludziach. Bo każdy z nich z przyjemnością opowiadał swoją historię 
z rękodziełem. A ja pomiędzy gonitwą za moją Pchełką, pstrykaniem fotek i wzdychaniem 
do tych industrialnych wnętrz, chętnie słuchałam. ...i powiem Wam w tajemnicy, 
że było mi mało. Spodziewałam się eventu o większych rozmiarach. 
Jednak jak to mawiają, nie ilość się liczy a jakość, a tej wystawcom targów nie brakowało. Cieszę się również, że udało mi się zderzyć z Dorotą z bloga Baba ma dom. To niezwykle przebojowa babka, więc chłonęłam jak gąbka jej pozytywną energię 
i rozmowę przy na prawdę dobrej kawie. :)






To były Kontury moim okiem. :) 
Więcej zdjęć i namiary wystawców na oficjalnym funpage'u targów -
Kontury - wrocławskie targi sztuki użytkowej.

A już za dwa dni...




Łódź Design Festival - dziesięć dni wnętrzarskiego szaleństwa. :) 
Musicie tam być! Ja będę :D


Pozdrowienia 
Basia


niedziela, 27 września 2015

Chorwacja po sezonie



By wypoczywać nie potrzebuję sierpniowych upałów i pięciogwiazdkowego hotelu, 
a tym bardziej zatłoczonych plaż, tłumów na deptaku, korków na granicy i cen, windowanych na potrzeby turystycznego biznesu. Za to zdecydowanie potrzebuję obcowania z naturą, spokoju po zachodzie słońca i kilku zaprzyjaźnionych dusz, z którymi mogę się tym dzielić. Stąd, Chorwacja po sezonie. 

Kraj ten kocham bezgranicznie, i mogłabym go odwiedzać w sezonie i poza nim. 
Nawet w zimie, mogłabym zaszyć się w małej chacinie w górach, najlepiej z widokiem na Hvar, a wtedy drżyjcie narody, bo zaczęłabym chyba sama wypiekać chleb i pisać powieść. Wrzesień jednak jest już na tyle 'po', by zaobserwować jak z ulic znikają wycieczkowi naganiacze, budy z suwenirami i drobnym jedzeniem, na poczet bazarku owocowo-warzywnego, kilku dobrych knajpek i małej lokalnej art-galerii.
Słońce grzeje, nie smaży. Ludzie spacerują po plaży, a nie zygzakują pomiędzy 
ręcznikami. Czas zwalnia. Jest ciszej, spokojniej, bardziej kameralnie. 
Godzinami można przerzucać kilogramy kamyków na plaży, zajadać słodkie figi 
i patrzeć, jak drzewka uginają się od nadmiaru oliwek. 
I w takiej scenerii, mogę grać życiową rolę. Z dziesiątkami powtórek i wkurzonym reżyserem. I oglądać codziennie te same obrazki. A po godzinach, obmywać skórę, słoną od morskiej bryzy i pić dobre wino. ...i rozmawiać, i śmiać się do północy.





Zasypałam Was nadmiarem zdjęć? To mylne wrażenie. 
Żadna ilość zdjęć nie odda klimatu niektórych miejsc, które jest nam dane oglądać live. 
Naładowałam baterie na maxa, więc jeśli w najbliższym czasie będę twierdziła,
że jestem zmęczona, to możecie być pewni że kłamię. :) 

Buziaki! 

B.