poniedziałek, 17 lutego 2014

Klamociarnie, second handy i babcine strychy...

Oj, zaraziłyście mnie babeczki... 

Słabość do staroci nabyłam z wiekiem (chyba stare do starego ciągnie ;). A tak poważnie, to minął mi okres młodzieńczego minimalizmu i z szacunkiem zaczęłam patrzeć na wiekowe, nadszarpnięte zębem czasu przedmioty, które można ustawiać po kątach, by nie zaznać nudy przy sprzątaniu. Czasem starzeją się z godnością i cieszą oko swoim oryginalnym wyglądem, a czasem tylko nadanie im drugiej młodości, jest dla nich ratunkiem od całkowitej destrukcji. Niejednokrotnie, wyparte przez pachnące nowością przedmioty, pełnią w naszych domach jedynie rolę dekoracyjną, ale potrafią idealnie wpisać się we współczesne wnętrze, by jeszcze bardziej nadać mu wyjątkowego charakteru. Wyjątkowego, bo każdy staroć kryje za sobą jakąś historię i to w nich jest najbardziej pociągające. 



Ale do czego zmierzałam. Podczytując blogi wnętrzarskie zaobserwowałam, że na wielu występuje zjawisko szperactwa. Targi staroci, klamociarnie, babcine strychy i zapomniane piwnice są miejscami pożądania wielu kobiet, studząc tym samym mocno potrzebę zygzakowania po galeriach handlowych, w pogoni za najnowszą kolekcją. Może to epidemia, choroba zakaźna przenoszona drogą hmmm... elektroniczną, :) jednak cieszy serducho, bo im więcej szperaczy, tym więcej zapomnianych przez świat przedmiotów, znajdzie swój nowy dom i jeszcze raz dostanie swoje 5 minut.
Sama ostatnio mam dziwne objawy, gdyż coraz częściej bywam w miejscach, gdzie mocno wieje przeszłością. Diagnoza - ZARAŻONA! :)



PS: w dzisiejszym poście udział wzięła niciarka, która ma więcej lat niż ja i aż prosi się o drugą szansę. Jest duża i pojemna, i mam już wizję jak powinna wyglądać, jednak za każdym razem jak sobie pomyślę o ilości szlifowania, to od razu sobie przypominam ile innych ważnych rzeczy mam do zrobienia. :)
Pojawiły się również młynki, które mieszkają w mojej kuchni od lat. Teraz kuchnia przeniosła się pod inny adres, a w ślad za nią one. I pomimo że jeden z nich (metalowy) jest już mocno zamortyzowany, nie planuję się z nimi rozstawać, bo mam je po babci.
Do zdjęcia załapała się również Pchełka, która ku przerażeniu mojego A. z nieukrywaną fascynacją przygląda się warstwie kurzu na niciarce prababci. Moja krew. :) 


Pozdrawiam,
BB.

2 komentarze:

  1. ooo taka niciarka to mi sie marzy:)

    OdpowiedzUsuń
  2. ja miałam to szczęście dostać to cacko po babci, a jak trochę ją odświeżę to może i moja córcia skorzysta :)

    OdpowiedzUsuń