piątek, 25 kwietnia 2014

CANDY z lampą w tle

Przed świętami obiecałam Wam małą niespodziankę 
w związku z ukończeniem trzech miesięcy bloga. 
Tak więc moi Mili 

Zapraszam Was na CANDY!



Cukierasek skromny, bo i staż bloga skromny, ale mam nadzieję, że Wam się spodoba, zwłaszcza że obrazek przygotowałam sama, specjalnie dla Was. :)
 Kamykowe obrazki ostatnio troszkę mnie pochłonęły. Być może niektórzy pamiętają wpis,
 w którym prezentowałam swój pierwszy obrazek zrobiony w ten sposób. Teraz pomysłów mam sporo, i mogę ładnie uzupełnić domową galerię, ale że okazało się, iż zwolenników tego 'naturalnego' minimalizmu jest więcej, myślę że Wam też przypadnie do gustu.  :P

Tak więc dziś z cyklu 'Kamienie nieco mniej szlachetne' - Miłość...




Zasady zabawy są bardzo proste: 

- wystarczy zostawić komentarz pod postem, (deklarując tym samym udział w zabawie), ale żeby nie było tak całkiem bezproduktywnie, poproszę Was o wyrażenie opinii, w której odsłonie podoba Wam się najbardziej moja lampa (o tym za chwilkę :) 

- wrzucić banerek zabawy wraz z linkiem na swojego bloga 
(jeśli takowy posiadacie),

- Anonimki mogą się podpisywać jak chcą, byle bym nie miała problemów z Waszą identyfikacją, (więc niech to nie będzie 'xxx' lub całkowity brak podpisu) :P

- możecie również dołączyć do grona moich podglądaczy, ale to oczywiście na własną odpowiedzialność, nie chcę potem odpowiadać, że treści publikowane na moim blogu za bardzo namieszały Wam w zwojach :D

Do zabawy liczy się głos, a nie treść wypowiedzi, bo zwycięzcę wyłonię przeprowadzając klasyczne losowanie. Zabawa trwa do 17 maja do 24:00
a wyniki opublikuję w niedzielę 18 maja, o ile jakiś kataklizm mi w tym nie przeszkodzi. Banerek:



A lampa? Co z tą lampą?
Wyżej wymieniona lampa to moja staruszka, która jest ze mną już ho-ho, a może i dłużej, ale że jej strój już dawno jest passe, postanowiłam wreszcie zmienić jej wygląd. Metamorfoza trwa, a o jej efekcie końcowym pewnie będziecie mogli przeczytać. Jednak nie byłabym kobietą, gdybym nie przebierała lampy kilkukrotnie, szukając tym samym stylizacji idealnej. :)


Tak więc powstały trzy nowe odsłony starej lampy. Chwilowe, prowizoryczne, każda do innego wnętrza mojego domu. Czy któraś przypadła Wam do gustu? A może macie jakieś inne, luźne sugestie, jak mogła by wyglądać? Piszcie, chętnie zapoznam się z Waszym zdaniem na ten temat. 


Uwielbiam wszelakie metamorfozy, a najbardziej zawsze kręcą mnie zdjęcia before/after. :) Dlatego dla innych 'zboczeńców' mojego pokroju - fotka before, bo takiej całkowicie after jeszcze nie ma. :) ...taka była sobie różyczka. :P 



Dobra, już nie przedłużam.
Startujemy! :)

Bawcie się dobrze Kochani!

Basia

wtorek, 22 kwietnia 2014

Małe przyjemności... (post mocno spóźniony)



Odpalacie bloga po świętach, a tam? Jaja!
Ale jaja. Macie ich już dość? 
Pewnie tak, no ale mój błąd, bo nie ogarnęłam wcześniej. :)

*
Robione ręcznie, z największą precyzją, z sercem i miłością, 
bo dla bliskich, najbliższych... 
W tym roku Wielkanocne upominki przygotowałam sama.
Bez szaleństw, skromnie, po jaju i do domu. :) 
Ale cieszyły najbardziej bo są moje, nie kupione u staruszki na bazarku. 
Przystrojone i starannie opakowane.
W towarzystwie słodkości.
Podpatrzone w sieci i na ulubionych blogach. 
Przerobione na potrzeby własne.
Wybaczcie, że ujawnione dopiero teraz, 
ale może chociaż za rok, ktoś sobie o nich przypomni i zassie inspirację. :P 


Bardzo Wam Kochani dziękuję za wszystkie ciepłe życzenia.
Jak Wasze nastroje po Świętach? Macie przesyt czy może niedosyt? :)

Basia




sobota, 19 kwietnia 2014

Święta wstążką oplątane


W tym roku Wielkanoc u nas jest prosta i skromna w dekoracje. Motyw przewodni: różowa wstążeczka. Mimo że mój A. jest uczulony na róż, pozwoliłam sobie na taki mały pastelowy akcencik. 
Tak jak przypuszczałam, mój świąteczny wystrój domu ograniczył się do przepiórczych jajeczek, ale lubię te naturalne i pstrokate plamki, więc chyba mi to wystarczy. Skryłam je pod kloszem i podziwiam. :) 
Jeszcze niedawno pisałam Wam, że taki klosz jest na mojej liście MustHave, i co? Mam. Może nie jest zupełnie prosty jak ten katalogowy, ale tak samo muffinkę przed muchą ochroni, a i dekoracje przeróżne ładnie wyeksponuje. :) A co najważniejsze, wyszarpany z rąk czterech licytujących poza mną osób, za niecałe trzy dychy. :P 


Niektórym pozazdrościłam wiszących ogrodów w skorupkach i zapragnęłam mieć swoje.
(w tym miejscu gorąco pozdrawiam dwie sympatyczne gospodynie, z Baśniowego domu i tę, co wiecznie goni własne marzenia :) Niestety jakaś taka nieogarnięta jestem i po każdym jaju, skorupki lądowały w koszu. Dlatego do swojej dekoracji wykorzystałam bańki. Pamiętacie bańki - niegdyś stosowane w medycynie naturalnej? :)
Nawet nie wiem skąd je mam, ale skoro już tak długo je trzymałam i kurzyły się nieużywane, to niech dzisiaj przynajmniej pełnią funkcję dekoracyjną.


No i klatka. Może mało Wielkanocny akcent, ale wiosenny i mi pasuje. Klatkę już kiedyś Wam pokazałam. Znalazłam ją w piwnicy mojego nowego mieszkanka. Chyba poprzedni właściciele mieli kiedyś jakiegoś ptasiorka, bo stała taka zakurzona i z pełnym ptasim asortymentem. Oczyściłam, przemalowałam na biało (oczywiście) i jest jak nówka sztuka. :) 


Jak więc sami widzicie, nie trzeba wydawać fortuny, żeby odmienić swoje otoczenie. 
U nas tym razem jest bardziej wiosennie niż Wielkanocnie, ale co tam, w tym roku Święta będziemy mieli w głowie, sercu i na talerzu, czego i Wam z całego serca życzę. :)

Spokojnych Świąt moi mili! 
A jeśli nie tylko wyciszenia oczekujecie od najbliższych dni, to w poniedziałek chwytajcie za wiaderka, co by było głośno i wesoło! :)


Buziaki, 
Basia

czwartek, 17 kwietnia 2014

Podsumowanie kwartału i mała niespodzianka


Dzisiaj mija trzeci miesiąc odkąd naskrobałam pierwszego posta. I pomimo, że zrobiłam to z lekką niepewnością, wcale nie żałuję tego kroku. 
Powiecie: trzy miesiące? ...to nie wyczyn. 
A dla mnie owszem. Nie zrezygnowałam, nie uciekłam z krzykiem, jestem tu i nadal mi się chce. Chyba nawet bardziej niż na początku. :) 
Z przyjemnością patrzę na rosnący powolutku krąg moich podglądaczy i z nieskrywaną radością czytam kolejne komentarze. I cieszę się jak dziecko, bo wiem, że za każdym kwadracikiem, zdjęciem, avatarem małym, stoi jakaś osóbka.
Przez ten krótki czas, poznałam już wiele sympatycznych i twórczo uzdolnionych osób, odkryłam liczne inspirujące miejsca w polskiej i nie tylko polskiej blogosferze, że już nie wspomnę o frajdzie, jaką daje mi spisywanie w jednym miejscu moich (nie tylko wnętrzarskich) poczynań i dzielenie się nimi z Wami. 

W związku z powyższym postanowiłam podkreślić grubą kreską ten czas i przygotowałam krótkie foto-podsumowanie minionego kwartału. Babeczka w pigułce. :)

Było trochę wnętrz...


...i trochę dekoracji.


Czasem kreatywnie...


..bardzo wiosennie..


...i trochę retro.


A od czasu do czasu zielono...


...pachnąco... 


...i smacznie. :)




A dla tych co są ze mną, dla tych co dopiero będą, dla tych co podglądają z ukrycia i dla tych całkiem 'jednorazowych', przygotowuję niespodziewankę na tę skromną okoliczność.
Dlatego zapraszam zaraz po świętach. Bądźcie czujni! :)

(swoją drogą, czy zapowiedziana niespodzianka nadal pozostaje niespodzianką? :P ) 

Pzdr! Basia

wtorek, 15 kwietnia 2014

Oczekując... lecz nie bezczynnie


Kilka dni do świąt zostało, a na moim blogu jeszcze ani słowa na ten temat. Zabiegana jestem ostatnio strasznie i trochę hend mejdów mi się nagromadziło, akurat w tym gorącym okresie. Z podziwem podglądam Wasze aranżacje Wielkanocne, kurki, jajeczka, wianki, pastele, pomysłowo pakowane prezenciki... Prześcigacie się w pomysłach i tworzycie w swoich domach przepiękny świąteczny klimat.
A ja? Ja na chwilę obecną zakupiłam jajeczka przepiórcze i to by było na tyle. A nie, przepraszam, jeszcze szafirki - białe, delikatne, w ikei 'zerwane'. :)


Czy na tym zakończę świąteczny wystrój domu? Nie sądzę. Chociaż czasu mało, mam chrapkę na więcej. Ale nie spodziewajcie się fajerwerków. U mnie w tym roku będzie raczej skromnie i maksymalnie naturalnie. A wystroju świątecznego stołu Wam nie pokaże, bo nie mam stołu. Ha! :) Jeszcze się nie dorobiłam (a raczej nie znalazłam odpowiedniego), bo po starociach szukam i wybrzydzam strasznie. Za to muszę się pochwalić, że w moim jeszcze nie wymarzonym salonie, stanął nowy-stary mebel. Przyjechał już kredens, który zakupiłam w zeszłym tygodniu. Wkrótce wrzucę foty, byście zdążyli go zobaczyć w obecnej formie, zanim jeszcze wpadnie pod mój pędzel. :)  


A teraz znikam Kochani, walczyć dzielnie z uciekającym czasem. Byle do Świąt! :)

Ściskam Was mocno,
Basia

sobota, 12 kwietnia 2014

Numerki pilnie poszukiwane - pomożecie?

Kochani, przymierzam się powoli do ukończenia i dopieszczenia mojego przedpokoju. 
W związku z tym, czeka mnie jeszcze metamorfoza garderoby. Nie takiej garderoby garderoby, tylko takiej garderoby na wejściu. No wiecie - haczyk, lusterko, szafeczka na buty, takie tam... :)
A ponieważ moje myśli ostatnio krążą gdzieś pomiędzy vintage a scandi, wymyśliłam sobie numerki. Tylko że od pewnego czasu szukam i nie mogę dostać nigdzie odpowiednich. Chciałabym, żeby były to metalowe tagi z czarną obwódką, najlepiej owalne i emaliowane, numerowane od 1 do 3, lub inaczej, byle trzy pod rząd. :) Mogą być podniszczone lub tak stylizowane. 



Z pomocą zobrazowania przyszedł nieoceniony Pinterest, ale o pomoc w znalezieniu proszę Was. Jeśli ktoś spotkał takie na sprzedaż gdzieś w sieci, będę wdzięczna za podpowiedź, bo ja nie mogę trafić. Zazwyczaj widuję ceramiczne (takie jak poniżej), i pewnie jak nie znajdę metalowych, to na takich się skończy. :) 


Nawet trafiłam kiedyś na blog, gdzie zdolna osóbka robiła podobne metalowe tagi, ale dzisiaj nie jestem już w stanie przypomnieć sobie jego nazwy. Może widzieliście, znacie...? Pomożecie? Będę dźwięczna. :P

Basia 


czwartek, 10 kwietnia 2014

Przedmioty pożądania od IB Laursen i wiosna z Green Canoe

Ten kto szybszy pewnie wyłowił już je w sieci, a kto jeszcze nie miał przyjemności, to zachęcam. Najświeższy katalog IB Laursen oraz pachnące wiosną wydanie Green Canoe już są. Zwłaszcza Green Canoe, to skarbnica inspiracji przed zbliżającymi się świętami Wielkanocnymi, tak więc Kochani - lektura obowiązkowa!
Przeglądałam, czytałam, i oczu nacieszyć nie mogłam, dlatego odczuwam obywatelski obowiązek, by podzielić się z Wami ich treścią. :)

Ja swoje typy już mam, teraz muszę jeszcze wybrać bank, pod który zrobię podkopik. :P




Ehh, budżet mam ograniczony i całą masę innych priorytetów, ale nie mogłam się powstrzymać, i do swojej listy Must Have na ten rok, dorzuciłam kilka rzeczy od IBa.
...i nawet jeśli nie będę mogła sobie pozwolić na tę właśnie markę, to będę szukać substytutów, żeby listę odhaczać punkt po punkcie. :)


 A jeśli ktoś jeszcze nie widział - klikajcie. (linki poniżej)

klik                                                              klik


Przyjemnego przeglądania Wam życzę!
...i chętnie poznam Wasze przedmioty pożądania, jeśli takie mieć będziecie po tej lekturze. :) 

Basia


środa, 9 kwietnia 2014

Dekoracja (jeszcze) wiosenna i owsiane ciasteczka z żurawiną


No i masz! Moja wiśnia opada, więc za chwilę będę musiała pożegnać domowo-wiosenną dekorację. A na zewnątrz spadł śnieg... 

Heh, bez obaw, to tylko wszechobecne śliwy, które na potęgę gubią swoje bielusieńkie płatki. Przez ten biały dywanik na chodnikach, wygląda jakbyśmy mieli nawrót zimy. 
Ale tfu, tfu! Żadnej zimy już nie chcemy!! 

Ja się tylko zastanawiam, czy jak tak dalej pójdzie, to będziemy mieli co włożyć do wazonu na święta. To dopiero za dwa tygodnie, a pierwsze oznaki wiosny przechodzą już w kolejny etap. :) 


Ale jak to mówią 'źle się myśli z pustym brzuszkiem', więc teraz coś dla podniebienia... :)


OWSIANE CIASTECZKA Z ŻURAWINĄ


Ciasteczka, które Wam dzisiaj zaproponuję nie są dietetyczne, za to smaczne, mocno maślane i podobno zdrowe (ale to pewnie zależy od tego, w jakich ilościach się je pochłania) A co najważniejsze, są bardzo łatwe i szybkie do przygotowania, i ZAWSZE wychodzą.

Na około 24 ciasteczka potrzebne nam będzie:

200g masła w temperaturze pokojowej
1/3 szklanki cukru (może być brązowy)
1 cukier waniliowy
1 jajko (w temperaturze pokojowej)
1 szklanka mąki pszennej
szczypta soli
1/2 łyżeczki sody
1/2 łyżeczki cynamonu
2 i 1/2 szklanki płatków owsianych
3/4 szklanki żurawiny grubo krojonej

Ucieramy mikserem masło z cukrem zwykłym i cukrem waniliowym.Potem dodajemy jajo i mieszamy. Następnie dodajemy mąkę, sodę, sól i cynamon i mieszamy łyżką. Na koniec dodajemy płatki owsiane i żurawinę, i męczymy aż wszystko się połączy. Formujemy ciasteczka i do pieca. Ich wielkość zależy od nas, ale ważne jest, żeby nie formować zbyt płaskich i zachować odstępy przy układaniu. Pieczemy ok. 17min. Na termoobiegu 170C, góra-dól 180C. 
Prawda że szybko? :)


W oryginalnym przepisie, zamiast żurawiny jest pół szklanki posiekanych bakalii, więc z powodzeniem można wykorzystać np. orzechy. A cynamon dodałam kiedyś do nich w okresie grudniowych świąt i tak już zostało. Zapach podczas pieczenia - bezcenny! 
Ale żeby nie było zbyt sielankowo uciekam myć okna, by sielankowo mogło być w święta. :)

Pozdrawiam Was ciepło,

Basia 




poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Z lekkością baleriny, czyli Ikea spersonalizowana



Jak ostatnio dorwałam się do pędzla i puszki białej, matowej farby, tak nie można mnie oderwać. Przemalowuję wszystko, co gromadziłam przez całą zimę z zamysłem przeróbki. Tylko jak wiadomo, przy dzieciach malowanko w domu odpada, więc jak tylko aura zaczęła sprzyjać pracom na powietrzu, otworzyłam swój balkonowy warsztat. :)
Poznajecie te lusterka?



Ikeowski klasyk za kilka złotych. Z racji tego, że w moim poprzednim mieszkaniu rządziło wenge, mam takich kilka w swoich zasobach. A że teraz idę w stronę światła, znaczy się ma być jasno, biało i przytulnie - wszystko co ciemne jest BE. :) Tak więc sukcesywnie wypieram wenge ze swoich wnętrz. Tym oto sposobem lusterka trafiły pod pędzel.
Przemalowałam, przykleiłam baleriny wycięte ze sklejki, (które kupiłam jeszcze przed świętami z wizją ozdób choinkowych) i powiesiłam w mniejszym przedpokoju. Tak Kochani - mam dwa, można się gonić. :)




Pierwotnie zamysł był taki, że baleriny miały być czarne, a samo lusterko miał zastąpić papier w pięciolinie zapisane nutami. Jednak w trakcie prac przekonał mnie ich surowy wygląd i polubiłam te przypalone od wycinania brzegi. I wcale nie żałuję, że nie zakleiłam lusterek. Obrazki odbijając światło dostały głębi, a moje baleriny trójwymiarowości. :)



Ofociłam z każdej strony :)


...a na zdjęciu powyżej, możecie podejrzeć mój ponad 5-cio metrowy przedpokój, 
ale tak długiemu pomieszczeniu wypada poświęcić zupełnie nowy rozdział. :) 



Zapytacie, po co robiłam sobie tyle pracy z tym malowaniem. Nie mogłam kupić białych? ...przecież kosztują grosze. Ano mogłam, ale co z moimi? ...przecież nie wyrzucę. 
A farba była, chęci też, żal było nie wykorzystać. :D

Buziole,
Basia

piątek, 4 kwietnia 2014

Moja łazienka. Mały metraż - duża funkcjonalność

Łazienka w bloku. Pomieszczenie, którego zazwyczaj niewielki metraż musi spełniać wiele funkcji. Domowe spa, salon piękności, pralnio-suszarnia, strefa zadumy... coś pominęłam? Zapewne tak. To tam zazwyczaj kierujemy swoje pierwsze kroki po przebudzeniu, tam kończymy dzień, a jakby się tak zastanowić, to dosyć często bywamy tam w ciągu dnia. 
Dlatego tak ważne jest, by było funkcjonalnie i 'po naszemu'. :)



Zażywamy kąpieli w bąbelkach, pierzemy rodzinne brudy, i jeśli nie należymy do szczęśliwców, którzy mają osobne WC, załatwiamy tam też inne sprawy. Ja do tych szczęśliwców należałam, i co? Połączyłam oba te pomieszczenia. Niektórzy twierdzą, że tym samym strzeliłam sobie w kolano, ja uważam, że to był strzał w dziesiątkę. WC, które zastałam w moim obecnym mieszkaniu, było tak klaustrofobicznym pomieszczeniem, że przebywanie w środku, można by przyrównać do siedzenia w szafie, nie mówiąc już o braku jakiejkolwiek możliwości zainstalowania w nim umywalki. Tak więc zarządziłam fuzję. :) 

 wybaczcie zachwiane proporcje, ale to tylko pogladowy szkic w paincie :) 


Dzięki temu połączeniu, powstała całkiem przyzwoitych rozmiarów łazieneczka. Mimo, że na co dzień jest baaaardzo rodzinna, kolorowa od wanienek, nocników i uśmiechniętych aplikacji na dziecięcych ręcznikach, to starałam się, żeby była kobieca i wystarczająco dobra do relaksu po codziennych 'maratonach'. :)


Nie jestem biegła w fotografowaniu przy sztucznym oświetleniu, więc zdjęcia nie oddają dokładnie kolorów mojej łazienki, dlatego spróbuję Wam przybliżyć je słownie. 
Płytki to Tubądzin - kolekcja Kaledonia. 
Zwróciły moją uwagę głównie dzięki dekorom 3D, bardzo je lubię. A kwiaty? Pan w sklepie powiedział, żebym lepiej sobie je darowała, bo za chwilę mi się 'objedzą', a ja uważam, że bez nich było by co najmniej mdło, więc jest jeden pionowy pas, w kabinie prysznicowej. 



A kolory? Śmietankowy i hmmm... rybny. :) tak, dobrze przeczytaliście - rybny. To określenie chyba najlepiej oddaje ich bliżej nie określoną barwę. Śmietana i ryba, co Wy na to? Kulinarnie może niekoniecznie, ale w tym pomieszczeniu, jak dla mnie, całkiem nieźle się komponuje. Oprócz tego trochę ciepła wikliny, szczypta czerni, kruchość szklanych dekoracji i małe, bardzo stare akcenty. Co myślicie? 



Piątek, piąteczek, piątunio! :)
Miłego weekendu Wam życzę
Basia