W ten rok weszłam z silną potrzebą rozwoju osobistego. Być może to pierwsze symptomy przeładowania po wielu latach pracy w tym samym miejscu, na tym samym stanowisku, obracając się wśród tych samych ludzi. A może po prostu to takie bardziej ambitne zamknięcie etapu niemowlęco-pieluchowego moich dzieci. Tak czy siak czuję, że muszę iść do przodu. Wchodzić tam, gdzie mnie jeszcze nie było. Widzieć szerszą perspektywę.
Dbać o rozwój osobisty i swoją trzydziestoparoletnią psychikę, bo jedną mam,
a szkoda by było, aby utknęła gdzieś pomiędzy etatową papierologią a zmywaniem garów.
...i z tą oto złotą myślą zapisaną z tyłu głowy, trafiłam na warsztaty fotograficzne organizowane przez Borrówkę. Właściwie, to udział w nich sprezentował mi odpowiednio ukierunkowany małżonek. Z resztą nie od wczoraj uważam, że prezenty, nazwijmy je roboczo usługowe, są świetnym pomysłem (zaraz po hend-mejdowych oczywiście). ;)
...a jak jeszcze są spójne z zainteresowaniami - bajka! :)
w niezwykle przystępny sposób przekazywała nam, jak przekonać swój aparat by z nami współpracował, a efekty tej współpracy zachwycały. Szczerze mówiąc mam niedosyt, bo poza całą przekazaną wiedzą podstawową, wzbudziła we mnie również apetyt na bardziej zaawansowane tajniki swojej pracy z aparatem.
Ale przecież o to w warsztatach chodzi, by zarażać innych swoją pasją i dzielić wiedzą. :)
Chętnie się jeszcze poddam 'zarażaniu', a z tego co wiem dziewczyny szykują jeszcze kilka ciekawych tematów do przerobienia. A jeśli ktoś chce się wreszcie przełączyć z automatu na manuala jak ja, to już w najbliższą sobotę kolejne warsztaty
Ja póki co, przepraszam się również z maszyną do szycia, siedzę w swoich ukochanych kamykach, i poważnie rozważam doszkolenie z zakresu renowacji mebli.
Więc jak sami widzicie, zamierzam ciągnąć za ogon wszystkie sroki naraz. A jak! :P
Pozdrowienia Kochani,
Basia