poniedziałek, 29 czerwca 2015

lato - on/off




Czy ktoś widział lato? Według kalendarza podobno już jest, według mnie, albo ukrywa się nieśmiało, albo jest w konflikcie z panią chmurrą, która od kilku dni pokazuje swoje humory, skutecznie przysłaniając słońce.

Jak to jest, że zaraz po zerwaniu kartki z kalendarza, nasze oczekiwania wobec pogody znacznie się zmieniają? No bo przecież jak lato, to słonecznie musi być, i gorąco. 
Jak grudzień - to biało, no bo jak to tak święta bez śniegu? ...i ferie zimowe powinny być 'białe', a poza tym to już niekoniecznie, bo jednak śnieg w mieście to kłopot. 
Jeśli jesień, to koniecznie złota, polska, bo tej szaro-burej nie lubimy, deszczu tym bardziej.
Potem okazuje się, że to lato jednak zbyt upalne było, przez co męczące i leniwe. 
A zima zbyt mroźna i jednak rozczarowała brakiem białego puchu, przez co nawet nie wyciągnęliśmy nart. I wtedy właśnie każdy chciałby mieć pogodę na zawołanie. 
On / Off, i gotowe.

...ale nie ma tak dobrze. Natura rządzi się swoimi prawami i każdemu z osobna dobrze robić nie zamierza. Póki co, pozostaje nam przeglądać prognozy, wierząc w coraz lepszą 
sprawdzalność, i cieszyć się z tego co mamy. :)






Ale nic się nie martwcie Kochani, od środy upały. (podobno).
Tak więc przed nami zbyt szybko topniejące lody, 'zapaszki spod paszki' w komunikacji miejskiej, i skóra schodząca od nadmiaru słońca. :0

Yeah! Lato przybywaj!


Buziaki! :)


wtorek, 23 czerwca 2015

Ojciec. Tata. Tatuś.




Najbardziej odpowiedzialne stanowisko na świecie. W najbardziej prestiżowej branży. 
Bez praktyk w zawodówce, bez kursów weekendowych, rzucony na głęboką wodę JEST.

Jest wzorem i autorytetem. Pierwszym nauczycielem i kompanem zabaw. 
Uczy kopać piłkę, wozi na barana, lecz gdy trzeba pogrozi palcem.  
W dzień jest idolem i bohaterem, wieczorem najcieplejszym przytulakiem.

Jest i być powinien.






W tym wyjątkowym dniu, życzę wszystkim tatusiom dużych pokładów 

miłości i cierpliwości dla swoich pociech. 

Tatusiowi moich dzieci również. :* 





Spokojnego wieczoru Kochani.

B.



wtorek, 9 czerwca 2015

prywatny pas startowy - czyli nasz długi przedpokój



Aby wyjść rano do pracy potrzebuję zazwyczaj porządnego rozpędu. Sposobów mam kilka. Niezawodna jest zazwyczaj duża czarna. Kilka niedomkniętych tematów z dnia poprzedniego, bądź umówiony na rano klient, też dosyć szybko wymiata mnie z domu. 
Ale całkiem niezłe efekty, daje to wszystko w połączeniu ze słońcem i ćwiergolącą ptaszyną za oknem. :) Nie ukrywam, przydałby się również czasem jakiś napędzający kopniak w leniwy tyłek, jednak nie chcę w to wciągać męża, by nie ryzykować że mu się spodoba. :) 
Ale do czego zmierzam...

Tak się składa, że w obecnym mieszkanku mamy dosyć długi przedpokój.
7 metrów długości i ani centymetra mniej.
W bloku? Seriously? Kto nie wierzy - niechaj zmierzy. :)
Zawsze mi się wydawało, że przedpokoje o takich wymiarach, zarezerwowane są dla 
mieszkań w kamienicach. A tu proszę! Mam swój prywatny pas startowy. :) 
...i pomijając te wszystkie wyżej wymienione 'dopalacze', to właśnie z niego startuję co rano, 
i tutaj ląduję, rzucając torbę w kąt i tuląc stęsknione dzieciaki. Abstrahując od sztandarowego powiedzenia, że 'przedpokój - wizytówką domu', uważam, że to przede wszystkim dla mieszkańców, ma być funkcjonalne, przyjazne i miłe dla oka pomieszczenie.

O funkcjonalności mojego - innym razem. Dzisiaj kilka migawek z galeryjki która powstała, by wyeliminować całkowicie efekt szpitalnego korytarza i właśnie o walory estetyczne zadbać. No i żeby nie było, że szewc bez butów chodzi, wyeksponować kilka moich kamykowych prototypów (że je tak nieładnie nazwę. :)






Gdy ostatnio pokazywałam Wam tę ścianę, przy okazji przepisu na minimalistyczny i tani kinkiet, było tu goło i wesoło. Dzisiaj lubię ją w tej spokojnej odsłonie, z nutką tablicowego szaleństwa, i kupką startej kredy na ziemi na co dzień. :) 
Przy okazji tej ekspozycji, pochwalę się Wam wygraną w zabawie w Doroty w  
Zielonkowym Domku. Takie nagrody niespodzianki, będące efektem pracy rąk
ludzkich, naturalne i starannie dopieszczone, zawsze cieszą mnie najbardziej.    






Kto jeszcze ma tyle miejsca na rozbieg co ja - ręka w górę! :D

Pozdrawiam Was serdecznie. Buźka !

Basia